Kiedy osoba uczęszczająca na zajęcia na Harvardzie nie jest uważana za 'studenta Harvardu'?
Nazywanie się „studentem Harvardu” to coś więcej niż uczęszczanie na zajęcia na Uniwersytecie Harvarda.
W zeszłym tygodniu opisaliśmy historię 26-letniego bostończyka, który rzekomo nago szalał na lotnisku Logan. Mężczyzna, Cameron Shenk, został zidentyfikowany przez swojego prawnika jako planista finansowy i student ekonomii na Harvard Extension School. Jako taki, zidentyfikowaliśmy go jako „studenta Harvardu” w naszym nagłówku.
W prawie każdy mierzalny sposób, Harvard Extension School jest częścią Uniwersytetu Harvarda. Extension School jest akredytowaną instytucją i „jedną z 13 instytucji przyznających stopnie naukowe na Uniwersytecie Harvarda”, wyjaśnia jego strona. Jej studenci – 14,000 rocznie, rzecznik Harvardu powiedział – mogą brać udział w zajęciach na kampusie Harvarda lub online. Zajęcia są prowadzone przez profesorów Ph.D i ekspertów w swojej dziedzinie. Ci, którzy wezmą wystarczającą ilość zajęć i zdobędą wystarczającą ilość kredytów otrzymują stopnie Harvarda podczas ceremonii rozpoczęcia roku akademickiego przez prezydenta uniwersytetu.
Still, Boston.com komentatorzy powiedzieli, że nazwanie Shenk „studentem Harvardu” było mylące i sensacyjne. „The Extension School = nie prawdziwy Harvard,” podsumowuje nadrzędna opinia. Jest trochę skakania przez obręcze, gdy Harvardczycy są proszeni o zdefiniowanie, jak dokładnie studenci w obu szkołach są różne.
„Myślę, że to zależy, jak definiujesz termin student Harvardu,” Hanel Baveja, świeżo upieczony student Harvard College, powiedział zapytany, czy studenci Extension School liczą się jako studenci Harvardu. „Powiedziałabym, że są kimś, kto bierze udział w zajęciach na Harvardzie.”
Annika Nielsen, seniorka na Harvardzie, użyła mniej semantyki.
„Uznałabym ludzi, którzy tam chodzą za studentów Harvardu,” powiedziała. „To jest ważne.
Extension School klasy są otwarte dla wszystkich – „nie wymaga aplikacji,” strona mówi. W tym tkwi główna różnica.
Nazywanie siebie studentem Harvardu wiąże się z szeregiem założeń: zdobyłeś dobre wyniki na SAT, utrzymałeś wysoki GPA, prowadziłeś kilka dodatkowych zajęć, napisałeś gramatycznie poprawny i interesujący esej, a może nawet miałeś rodzica, który uczestniczył w zajęciach.
Studenci Szkoły Rozszerzonej nie potrzebują żadnych z tych kwalifikacji; potrzebują tylko zainteresowania nauką i trochę pieniędzy do wydania. Większość z nich nie stara się o uzyskanie stopnia naukowego. „Wielu po prostu zapisuje się na kurs lub dwa, aby zdobyć wiedzę lub umiejętności potrzebne do ich obecnej kariery lub dla osobistego wzbogacenia,” powiedział rzecznik Harvardu. To robi pewną różnicę w określaniu definicji „studenta Harvardu”.
„Sklasyfikowałbym studenta Harvardu jako kogoś, kto otrzymuje stopień z Uniwersytetu”, powiedział Baveja, „więc domyślam się, że w tym sensie niekoniecznie sklasyfikowałbym jako 'studenta Harvardu'. ”
Ale pod pewnymi względami bycie przyjętym na Harvard jest tak samo ważne jak ukończenie studiów. Bill Gates i Mark Zuckerberg, dwa dzikie sukcesy Harvard dropouts, są często zauważane jako byli studenci. Nie ukończyli studiów, ale z łatwością można ich nazwać byłymi „studentami Harvardu”.'
Przypadek Tyry Banks jest drugą stroną tego zagadnienia. W 2012 roku Banks wmawiała wszystkim i każdemu, że ukończyła Harvard Business School, pozując do zdjęć z rzekomym dyplomem. Ale jak donosi Jezebel, w rzeczywistości ukończyła Owner/President Management Program na Harvardzie, kurs certyfikacyjny nie dający stopnia naukowego na Harvardzie.
Banks nie była „studentką Harvardu,” ale osobą biorącą udział w zajęciach na kampusie Harvardu. Ale można zobaczyć, jak to się pomyliło w skrócie.
Wszystko to ma na celu powiedzenie, że upuszczanie „H-bomby” w rozmowie (lub nagłówkach artykułów) jest obarczone oczekiwaniami i stereotypami, które mamy na temat szkoły. Uczęszczanie na Uniwersytet Harvarda zapewnia tożsamość. Biorąc zajęcia w Harvard Extension School, jednak, może prowadzić do kryzysu tożsamości.