Geddy Lee i Alex Lifeson z Rush dzielą się przejmującymi, łamiącymi serce wspomnieniami o swoim przyjacielu Neilu Pearcie
Geddy Lee i Alex Lifeson z Rush po raz pierwszy opowiedzieli o swoim żalu po odejściu Neila Pearta i podziwie dla sposobu, w jaki wirtuoz perkusji stawiał czoła śmierci w ostatnich latach swojego życia.
W szczerym i emocjonalnym wywiadzie z Brianem Hiattem z Rolling Stone, wokalista/basista Lee i gitarzysta Lifeson dzielą się ciepłymi wspomnieniami o ich pięcioletniej przyjaźni z Peartem, a także o bólu serca po usłyszeniu, że u ich wieloletniego muzycznego partnera zdiagnozowano agresywną formę raka mózgu.
W sierpniu 2016 roku, po badaniu rezonansem magnetycznym, u Pearta zdiagnozowano glejaka i poinformowano, że zostanie mu zaledwie 12-18 miesięcy życia. Podzielił się tą wiadomością z kolegami z zespołu Lee i Lifesonem w mailu kilka tygodni później.
„On w zasadzie to wykrztusił,” Geddy Lee mówi Rolling Stone. ” 'Mam guza mózgu. Nie żartuję. „
Gitarzysta Lifeson był na polu golfowym, kiedy otrzymał wiadomość. „Myślę, że właśnie tam zacząłem płakać”, mówi.
Duet twierdzi, że Peart poradził sobie z chorobą z siłą, odwagą i wdziękiem.
„Był twardym człowiekiem”, mówi Geddy Lee. „Był stoickim człowiekiem. (…) Był wkurzony, oczywiście. Ale musiał zaakceptować tak wiele okropnego gówna. Stał się bardzo dobry w przyjmowaniu gównianych wiadomości. I było mu z tym dobrze. Miał zamiar zrobić wszystko, co w jego mocy, aby przetrwać jak najdłużej, dla dobra swojej rodziny. I szło mu to niewiarygodnie dobrze. (…) Zaakceptował swój los, z pewnością z większym wdziękiem niż ja.”
Neil Peart zmarł 7 stycznia 2020 roku, ponad trzy lata po pierwszej diagnozie. Miał 67 lat.
„Trzy i pół roku później”, mówi Lee, „wciąż palił na ganku. Więc powiedział wielkie 'Fuck you' do Big C tak długo jak mógł.”
Po śmierci Pearta, jego pozostali przy życiu koledzy z zespołu podziękowali fanom i kolegom muzykom za emocjonalne hołdy wysłane w ich stronę.
„Nasze najserdeczniejsze podziękowania kierujemy do rodziny, przyjaciół, muzyków, pisarzy i fanów z całego świata za niesamowity wylew miłości i szacunku dla Neila od czasu jego odejścia” – czytamy w ich poście w mediach społecznościowych. „Te wzruszające hołdy pomagają zmniejszyć ból tej strasznej straty i przypominają nam wszystkim, abyśmy celebrowali jego niezwykłe życie i nasze powiązania z nim.”
Lee i Lifeson przyznają teraz, że od czasu odejścia ich przyjaciela, mieli niewielką skłonność do grania muzyki. „Po jego śmierci”, mówi Lifeson, „to po prostu nie wydawało się ważne.”
„Przez długi czas”, mówi Geddy Lee, „nie miałem serca do grania. (…) Wciąż czuję, że jest we mnie muzyka i jest muzyka w Big Alu, ale nie spieszy mi się, by cokolwiek z tego robić.”
„Nie wiem, co będę robił ponownie w muzyce. I jestem pewien, że Al też nie, czy to będzie razem, osobno, czy cokolwiek innego. Ale muzyka Rush jest zawsze częścią nas. I nigdy nie zawahałbym się zagrać któregoś z tych utworów w odpowiednim kontekście. Ale jednocześnie trzeba oddać szacunek temu, co nasza trójka z Neilem zrobiła razem.”
„Wciąż jestem bardzo dumny z tego, co zrobiliśmy.”
Pełen wywiad z Lee, Lifesonem i żoną Neila Pearta, Carrie Nuttall, znajdziecie na stronie Rolling Stone’a.
Ostatnie wiadomości