Articles

Seven Days on Wyomings Glorious Wind River Range

To jest dziesiąty rok mojego bloga na Semi-Rad.com, a odkąd go założyłem, miałem szczęście dostać się do kilku całkiem wspaniałych przygód. Przez cały ten rok, będę pisać o 12 moich ulubionych, jeden na miesiąc. To jest ósma część serii.

W godzinach przedpołudniowych przed pierwszym dniem naszej podróży, wpatrywałem się w sufit vana nad materacem, próbując zasnąć – „próbowałem zasnąć”, oczywiście dla osoby cierpiącej na bezsenność, co oznacza „próbowałem myśleć o wszystkim, co powinniśmy byli spakować na sześcio- lub ośmiodniową wycieczkę z plecakiem, mimo że było już za późno na zakup lub nabycie czegokolwiek w tym momencie”.

Zaparkowany w pobliżu Green River Lakes Trailhead na północnym krańcu Wyoming’s Wind River Range, miałem co najmniej trzy obawy o problemy, które mogą pojawić się dla mojej dziewczyny, Hilary, i mnie w ciągu następnego tygodnia, niektóre, które staną się widoczne bardzo stopniowo w ciągu kilku dni, a niektóre całkiem natychmiast:

  1. Nie byłem pewien, czy mamy wystarczająco dużo jedzenia. Wyzwaniem było upchnięcie siedmiodniowego jedzenia w kanister na niedźwiedzia, a skończyło się na nieco ponad 2000 kalorii na osobę dziennie – wystarczająco dużo na tydzień siedzenia przy biurku i pisania e-maili, ale trochę za mało na tydzień noszenia 40-kilogramowego plecaka przez 80 mil.
  2. Nie wzięliśmy moskitier. Deet, tak – całe 1,25 uncji – ale nie moskitiery. Kilka dni wcześniej, nasz przyjaciel Jaeger powiedział, trochę sceptycznie, „Więc idziesz do Winds, a ty nie bierzesz moskitiery?”. Ponieważ Winds są dość znane z rojów krwiożerczych komarów, pomyślałem o tym, ale potem zracjonalizowałem, że to był może suchy rok i może nie będą tak złe? Jaeger nie był przekonany. I ja też nie byłem.
  3. Nie przynieśliśmy sprayu na niedźwiedzie. Wiedziałem, że mam gdzieś kanister z nim, ale kilka dni przed wyjazdem na wycieczkę nie mogłem go znaleźć. Ale przez większość naszej podróży będziemy powyżej linii drzew, więc czy to naprawdę konieczne? To był prawie funt dodatkowej wagi.

Kilka godzin później, zamknęliśmy furgonetkę, wzięliśmy na ramiona nasze uciążliwie ciężkie plecaki i poszliśmy do kiosku przy szlaku, aby rozpocząć wędrówkę na południe. A tam, obok okienka do wpisywania się, leżała puszka sprayu na niedźwiedzie. Wzruszyłem ramionami i wsadziłem ją do bocznej kieszeni plecaka. Wyglądało na to, że to znak.

Brendan Leonard
(Foto: Brendan Leonard)

Deszcz padał przez cały pierwszy dzień, gdy przemierzaliśmy wschodni brzeg dwóch jezior Green River, z górą Squaretop Mountain górującą nad nami i dominującą nad widokiem. To był miły, łatwy stopień przez większość dnia, i chociaż zaczęliśmy trochę później niż miałem nadzieję, to była ulga, aby w końcu skończyć planowanie i faktycznie chodzenie. Zgodziliśmy się napisać o wyprawie, zrobić zdjęcia i zrecenzować sprzęt, który nam przysłano, więc prawie wszystko w naszych plecakach było nowe i nieznane. Co było w porządku, z wyjątkiem samego plecaka: mój wydawał się dość mocno ocierać o moje biodra. Zrzuciłem to na karb tego, że nie jestem w formie do chodzenia z plecakiem, bo nie nosiłem dużego plecaka od poprzedniego roku.

Byłem w Winds tylko raz, cztery lata wcześniej, ale spędziłem sporo czasu na przeglądaniu zdjęć w Internecie: 100 mil wysokich, zamaszystych granitowych szczytów otaczających setki – bez kitu, setki alpejskich jezior. Dwadzieścia z 21 najwyższych gór w Wyoming znajduje się w Winds, wszystkie z wyjątkiem Grand Teton, zaledwie kilka godzin jazdy na północ. Jeśli lubisz duże stanowiska gęstych drzew, możesz sobie poradzić lepiej gdzie indziej, ale jeśli uwielbiasz gapić się na wyrzeźbione przez lodowiec granitowe wieże, Winds są rajem.

W moim internecie puttering kilka miesięcy wcześniej, miałem Googled frazę „Wind River High Route”. Zbadałem i przeszedłem oryginalną wysoką trasę, szwajcarską Haute Route, w 2013 roku, i uwielbiałem czytać historię o tym, jak pierwsi alpiniści połączyli górskie przełęcze i kola między Chamonix i Zermatt w ciągu kilku podróży. Pomyślałem, czy nie byłoby fajnie spróbować zrobić to w Stanach Zjednoczonych, gdzieś, gdzie nie zostało to zrobione?

Ale Google ujawniło, że w rzeczywistości zostało to zrobione: dwóch facetów o nazwiskach Alan Dixon i Don Wilson złożyło Wind River High Route w 2013 roku, a Alan szczegółowo opisał to na swojej stronie internetowej, AdventureAlan.com, z opisem trasy, mapami, zdjęciami i szczegółowymi listami sprzętu, aż do tego, ile kwadratów papieru toaletowego spakowali. Na początku byłem rozczarowany – to nie będzie pionierska wyprawa. Potem byłem w 50 procentach zawiedziony i w 50 procentach podekscytowany, że nie będę musiał sam wymyślać trasy. A potem byłem w stu procentach podekscytowany. Nawet jeśli ktoś był tam wcześniej, wiedziałem, że nadal będzie to wyzwanie: 70 do 80 mil, więcej niż połowa z tych mil poza szlakiem, 14 000 do 20 000 stóp wzrostu wysokości i ponad 50 mil chodzenia powyżej 10 000 stóp. To może być miłe, aby mieć beta na gdzie iść.

Strona internetowa Adventure Alan, jak się okazało, dostała trochę przyzwoitego ruchu. Nasz pierwszy dzień, wpadliśmy na dwóch młodszych facetów, którzy powiedzieli, że robią wysoką trasę. Następnego dnia spotkaliśmy koniarza, który spotykał się z trójką, która wędrowała po ukończeniu tego, co nazwał „trasą bushwhack”, jak również z facetem, który zawrócił po półtora dnia na wysoką trasę, ponieważ talus był zbyt duży dla łap jego Labradoodla. Zapytałem: „Czy dowiedziałeś się o tym ze strony internetowej tego gościa?”. Zaśmiał się. „Wszyscy dowiadują się o tym na stronie tego gościa” – powiedział.

Kilka ludzi rozciągniętych na 80-milowej trasie nie była tak liczna – z pewnością nie był to tłum, jaki można znaleźć na Angels Landing w Zion, lub na stałych linach na Mount Everest podczas dobrej pogody. W niektóre dni widzieliśmy kilkanaście lub kilkadziesiąt osób. W inne dni nie widzieliśmy nikogo przez więcej niż 24 godziny.

Brendan Leonard
(Foto: Brendan Leonard)

Drugiego dnia obudziliśmy się nieco przemoczeni na naszym ostatnim kempingu w lesie, gdzie rozbiliśmy obóz po tym, jak zdaliśmy sobie sprawę, że nie dotrzemy do pierwszego alpejskiego jeziora przed zmrokiem. Ruszyliśmy i wspięliśmy się na przełęcz Cube Rock Pass, pierwszą z dziewięciu przełęczy, przez które będziemy przechodzić podczas naszej wyprawy. Do południa torowaliśmy sobie drogę po skalistych zboczach po zachodniej stronie Knapsack Col, która wznosiła się na wysokość ponad 12 000 stóp. Popołudniowe słońce ogrzewało powietrze, a my zaczęliśmy ociekać potem pod naszymi ciężkimi plecakami na szczycie tej wielkiej wspinaczki. Widok otworzył się po drugiej stronie przełęczy: stroma zachodnia ściana Mount Helen i jej północno-zachodni żleb, wciąż pokryte śniegiem na początku sierpnia, oraz szczyty po wschodniej stronie Titcomb Basin. Po drugiej stronie przełęczy schodziliśmy przez krótkie pole śnieżne, a następnie po płytach i talusie obok lodowca Twins, łagodniej niż po stronie, po której się wspinaliśmy.

Taki schemat postępowania stał się naszym codziennym zwyczajem: patrzeć w górę na zniechęcającą przełęcz, wspinać się na nią, żałując, że nie mamy lżejszych plecaków, zostać nagrodzonym nowym, niesamowitym widokiem na drugą stronę i wymyślić sposób na zejście. Przygodowy Alan udokumentował trasę i potwierdził, że jest to możliwe, ale codzienna i godzinna nawigacja nadal zajmowała trochę czasu, patrząc na mapy i aplikację GPS Gaia w moim telefonie, aby znaleźć najlepszą drogę w górę i w dół drenażu, przez tundrę i talus, a także przez wysokie przełęcze – a czasami przez wierzby po pas i na wysokości klatki piersiowej. Przez większość czasu nie było tam żadnych szlaków ani śladów stóp.

Ale doświadczenie pokonywania wysokiej przełęczy (lub dwóch) każdego dnia, przebijania się do nowej strefy, nowych gór, nowych jezior, to coś, o czym Hilary i ja rozmawialiśmy wiele lat później. Niektóre przełęcze prowadziły nas w rejony, gdzie nie widzieliśmy innych ludzi przez cały dzień, a niektóre prowadziły do bardziej popularnych miejsc, gdzie widzieliśmy kilkanaście osób. Ale przeważnie czuliśmy się tak, jakbyśmy mieli to miejsce tylko dla siebie, a wszystko, co musieliśmy zrobić, aby zasłużyć na te wspaniałe widoki, to nosić nasze wielkie plecaki przez kilka mil każdego dnia – powoli. W niektóre dni ledwo udawało nam się przejść dziesięć mil (jednego dnia tylko 7,3), a chodzenie głównie poza szlakami wymagało cierpliwości. Wybraliśmy najłatwiejszą wersję trasy wysokiej, ale i tak czuliśmy, że na nią zapracowaliśmy.

Brendan Leonard
(Foto: Brendan Leonard)

Do trzeciego dnia mój plecak otarł mi kości biodrowe na surowo, a ja w końcu wziąłem dwa paski taśmy duct tape i zakleiłem krwawiące miejsca. To trochę pomogło. Ale w każdej minucie, kiedy miałem plecak na plecach, odczuwałem ból. Żadnych niedźwiedzi (jak dotąd), a komary były minimalne. Jedzenie jednak, jak się spodziewałem, nie było wystarczające. Z pewnością stracilibyśmy kilka kilogramów, ale mieliśmy dość jedzenia na sześć i pół dnia. Ale jeśli dotarcie do Big Sandy Trailhead na południowym krańcu zajęłoby nam osiem dni, sprawy przybrałyby fatalny obrót. Racjonowałem moją dziewięciouncjową torebkę Annie’s Pizza Snacks Mix, patrząc, jak kawałki się kruszą, przekonany, że ostatniego dnia będę wlewał do gardła proszek o smaku pizzy z torebki. Przynajmniej wody było tu pod dostatkiem.

Brendan Leonard
(Foto: Brendan Leonard)

Do rana piątego dnia, przejechaliśmy 42 mile i przez pięć przełęczy, już przekonani, że Winds to jedno z najpiękniejszych miejsc, w jakich kiedykolwiek byliśmy. Rozbiliśmy obóz poprzedniej nocy na małym siodle powyżej Long Lake na wysokości około 10,800 stóp i obserwowaliśmy wypełniające się chmury, słabe błyski odległych błyskawic oświetlające namiot, gdy kładliśmy się spać. Nie wiedzieliśmy nic o naszej trasie piątego dnia, poza tym, że jeśli uda nam się wspiąć na dwie przełęcze, obie położone wyżej niż 11 000 stóp, będziemy w całkiem dobrej formie, by skończyć z wystarczającą ilością jedzenia.

Szybko wędrowaliśmy rano, przemierzając zbocza nad pół tuzinem różnych jezior alpejskich, zanim dołączyliśmy do szlaku wokół Middle Fork Lake, którym z wdzięcznością podążaliśmy, dopóki nie zniknął i nie zostaliśmy pozostawieni, by wybrać własną przygodę przez wierzby i talus w kierunku nienazwanej przełęczy na południu, położonej na wysokości 11 380 stóp, gdzie możemy lub nie zostać uwięzieni przez burzę. Metodycznie wybieraliśmy drogę w górę zbocza, podczas gdy słońce wchodziło i wychodziło z chmur, a kilkaset stóp poniżej przełęczy Hilary trochę mnie wyprzedził, a ja miałem jeden z tych momentów „Ciekawe, co tam jest?” i zacząłem kierować się w prawo. Wyskoczyłem na widok stromych iglic Pronghorn Peak strzelających prosto w górę przez ponad tysiąc stóp z głębokiego niebiesko-zielonego jeziora, o którym nigdy nic nie słyszałem. Hilary wróciła na dół, odpoczęła przez kilka minut, a słońce wyszło i oświetliło całą scenę na jakieś dziesięć minut, więc mogłem zrobić kilka zdjęć, zanim chmury znów się wypełniły.

Brendan Leonard
(Foto: Brendan Leonard)

Przejechaliśmy dalej, kierując się w górę przełęczy z nieco większym pośpiechem, gdy grzmoty zaczęły dudnić, na tyle blisko, by zmotywować nas do pośpiechu po drugiej stronie przełęczy. I tak też zrobiliśmy, zatrzymując się nad jeziorem Bonneville na szybki lunch podczas krótkiej, pięciominutowej ulewy, po czym ruszyliśmy z powrotem pod górę, by – miejmy nadzieję – zdobyć naszą ostatnią przełęcz tego dnia, zanim zajdzie słońce. Łatwo było wejść na przełęcz między Raid i Bonneville Peaks, ale po drugiej stronie przełęczy były wielkie kawałki skał i trudno było znaleźć linię w dół, która nie wymagałaby rąk i stóp wspinających się po blokach wielkości lodówki. Szło się powoli. W miarę schodzenia zacząłem zdawać sobie sprawę, że musimy skierować się na północ, tak jakby poza naszą drogę, aby uniknąć stromego zbocza z talusu. O 19:30.., znaleźliśmy miejsce w pobliżu małego, nienazwanego jeziorka i nazwaliśmy to dniem po 12 godzinach wędrówki, gdy słońce schowało się za dramatyczną twarzą Ambush Peak.

Brendan Leonard
(Photo: Brendan Leonard)

Dzień szósty, przekroczyliśmy Texas Pass, naszą przedostatnią przełęcz na twardym śniegu. Próbując uchwycić słynny Cirque of the Towers po drugiej stronie, zachwiałem się i upuściłem osłonę obiektywu naszego aparatu w bergschrund, być może już nigdy więcej nie zobaczymy, jedyny ślad, jaki pozostawiliśmy po naszej wyprawie. Większość wspinaczy wchodzi do tego cyrku z przełęczy Jackass po przeciwnej stronie, skąd my wyruszyliśmy następnego dnia. Cyrk słynie z alpejskiej wspinaczki, znajdują się tam dwie z 50 klasycznych wspinaczek Ameryki Północnej, a także kilka innych klasycznych dróg. Tym razem zadowoliłem się tylko patrzeniem na szczyty i iglice, z ulgą stwierdzając, że prawdopodobnie dotrzemy do samochodu nie umierając z głodu.

Nie widzieliśmy żadnego niedźwiedzia, co również mi odpowiadało. Ale na naszym ostatnim kempingu, na południe od Lonesome Lake, patrząc na zachód na cirque, widzieliśmy trzy łosie pasące się w lesie, pomiędzy nami a kilkoma innymi grupami obozowiczów. Mój przyjaciel Kurt powiedział mi kiedyś, że wolałby natknąć się na niedźwiedzia grizzly niż na łosia, bo kiedyś przypadkowo spłoszył łosia podczas prac geologicznych i ten prawie go przejechał. Łosie, podobno, potrafią biec 35 mil na godzinę przez 400 metrów, czyli szybciej niż jakikolwiek człowiek kiedykolwiek przebiegł 400 metrów. I ważą od 600 do 1300 funtów, więc gdyby cię uderzyły, byłoby to jak uderzenie przez motocykl. Motocykl z porożem. I nikt nie robi sprayu na łosie.

Nie myślałem o tym, kiedy czyściłem nasz piec i garnki tuż przed wpełznięciem do namiotu, aby pójść spać tej ostatniej nocy, dopóki nie usłyszałem jakiegoś dudnienia na ziemi nie za daleko. Spojrzałem w górę i w ciągu kilku sekund, w przyćmionym świetle zmierzchu, zdałem sobie sprawę, że łoś biegnie prosto w kierunku naszego namiotu. Hilary była w środku, rozwijając swój śpiwór, a łosie pędzą w naszą stronę. Miałem może sekundę, żeby coś powiedzieć, i wybór: Czy krzyczeć do Hilary? W tej sekundzie zdecydowałem, że nie ma nic, co ona mogłaby zrobić i nic, co ja mógłbym zrobić, i miałem tylko nadzieję, że łosie mają wystarczająco dobry wzrok, aby zobaczyć i uniknąć wpadnięcia na wysoki na cztery stopy, szeroki na sześć stóp, jaskrawo-pomarańczowy obiekt z moją dziewczyną w środku. A także może nie przejechać mnie.

Zrobili to. Kilka sekund po ich minięciu, Hilary zapytała z wnętrza namiotu, „Czy to był…”

„Łoś”, powiedziałem. „Whoa.”

Brendan Leonard
(Fot: Brendan Leonard)

Następnego ranka obudziliśmy się wcześnie, aby obejrzeć wschód słońca oświetlający Cirque of the Towers, wypiliśmy naszą ostatnią kawę i wędrowaliśmy w górę do naszej ostatniej przełęczy. Wiedziałem, że moje biodra są zniszczone od plecaka, ale nie zamierzałem usuwać taśmy klejącej chroniącej je od kilku dni, dopóki nie będę mógł wziąć prysznica. Gdy zbliżyliśmy się do Big Sandy Trailhead, zaczęliśmy widzieć coraz więcej ludzi, a potem dziesiątki samochodów. Przy kiosku na szlaku zatrzymałem się na sekundę, by podpisać nasze nazwiska i zaznaczyć, że ukończyliśmy Wind River High Route. Następnie wyciągnąłem puszkę sprayu na niedźwiedzie, którą pożyczyliśmy z Green River Lakes Trailhead, naszego punktu startowego 76 mil i sześć i pół dnia temu, i położyłem ją na kiosku, gdzie ktoś inny mógłby ją wziąć na swoją wycieczkę. I miejmy nadzieję, że nie będzie musiał z niego korzystać.

Uwaga: Zrobiliśmy Wind River High Route, i chociaż wielu ludzi przemierzyło Wind River Range przez lata, wciąż nie ma konsensusu co do „najlepszej” trasy. Andrew Skurka włożył wiele wysiłku w opracowanie jej wysokiej jakości wersji i ma wiele informacji i historii na jej temat na swojej stronie internetowej.

Lead Photo: Brendan Leonard

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *