The Fall of Cuomolot: Inside the Ill-Fated Kennedy-Cuomo Marriage
Zaproponowanie Kerry Kennedy było dużym krokiem dla Andrew Cuomo, i do czasu, gdy to zrobił, w Walentynki 1990 roku, poważnie się nad tym zastanowił. Poprosił innych, by też się nad tym poważnie zastanowili. „Planuję poprosić Kerry o rękę”, powiedział dziennikarzom i pracownikom P.R., których używał jako rady konsultacyjnej. „Jak myślicie, jak to zagra?”. Niektórzy z tych dziennikarzy byli w najlepszym razie znajomymi. Doceniając szczerość, rozmowa przedpropozycyjna wydała im się dziwna. Dlaczego miałby dzielić się z nimi tym intymnym planem, zanim poruszył go z Kerrym? I po co martwić się o to, jak odbiorą to media?
Kerry, siódme z jedenaściorga dzieci Roberta i Ethel Kennedych, była o dwa lata młodsza od Andrew (miała 30 lat, on 32), energiczna sportsmenka jak większość jej rodzeństwa, absolwentka Brown i Boston College Law School. Była zagorzałą działaczką na rzecz praw człowieka, która przejęła inicjatywę w założeniu Centrum Praw Człowieka im. Roberta F. Kennedy’ego – idealnego odpowiednika rozwijającej się organizacji non-profit dla bezdomnych, którą Andrew nazywał HELP. Kerry, bardziej wrażliwa od swojego rodzeństwa, właśnie doświadczyła osobistej straty, która uczyniła ją szczególnie podatną na zranienie. Jej wieloletni chłopak, którego poznała, gdy oboje byli studentami Brown, zmarł na atak serca podczas bitwy na śnieżki na waszyngtońskim centrum handlowym. Kerry była pogrążona w żałobie i otwarta na wielkiego, silnego, opiekuńczego faceta, który nie tylko znał wartości, jakimi kierował się jej ojciec, ale zdawał się je wyznawać.
Kerry była zauroczona Andrew – w końcu był nie tylko aktywistą, ale i przystojniakiem – i trochę przewróciła oczami, kiedy po raz pierwszy zobaczyła jego mieszkanie: zawsze skrupulatny Andrew miał meble w salonie przykryte przezroczystym plastikiem. Pierwszego wieczoru, kiedy gotowała tam dla niego kolację, otworzyła piekarnik, by znaleźć w nim oryginalne styropianowe opakowanie. Andrew unikał używania go z obawy, że go zabrudzi. Ale były gorsze cechy niż bycie maniakiem czystości, zdecydowała Kerry.
Jak romans się pogłębiał, a para Kennedy-Cuomo stała się czymś więcej niż tylko jałową spekulacją, obie rodziny polityczne patrzyły na siebie z rezerwą i ciekawością, choć może nie w równych proporcjach.
Dla Cuomosów, Kennedysowie byli amerykańską rodziną królewską, ze wszystkich powodów, dla których byli dla wszystkich innych. Małżeństwo z tym charyzmatycznym klanem uczyniłoby Cuomosów również królewskimi, o ile jakakolwiek amerykańska dynastia polityczna mogłaby być postrzegana jako taka. Wciągnęłoby ich również w prywatny świat bogactwa i przywilejów, oddalony o planetę od Queens w Nowym Jorku, gdzie mieszkały trzy pokolenia Cuomosów. Cuomosowie grali w stickball na ulicach Holliswood; Kennedy’owie grali w touch football na trawniku nad oceanem w Hyannis Port. Andrew dla dodatkowych pieniędzy jeździł ciężarówką AAA i zaciągał kredyty studenckie. Bobby, drugi w kolejności najstarszy syn senatora, spędzał wolny czas, trenując sokoły; Kennedy’owie mogli dostać się na Harvard, kiedy tylko chcieli, i studiować w Kennedy School of Government. Andrew był tym zachwycony. Przez następne 15 lat przywoływał nazwisko Kennedy’ego tak często i z takim zachwytem, że jego słuchacze byli tym zaskoczeni i nie zapominali.
„Słuchaj, był bardzo przystojny, bardzo czarujący, bardzo zabawny” – wyjaśnił później Kerry. „To było tradycyjne zauroczenie”. Ale Kennedysowie byli nieco mniej pod wrażeniem swoich przyszłych teściów. Swawola Cuomo nie pasowała do starogwardzistej powściągliwości, którą Joseph Kennedy tak surowo wpajał swoim dzieciom, a one swoim. Kennedy’owie byli też bardziej zrelaksowani niż Cuomo, nie tylko szybko rzucali piłką, ale też z radością włączali się w dyskusje przy kolacji i głosili wysokie ideały. „Andrew odmawiał robienia czegokolwiek zabawnego, czegokolwiek bez wyraźnej korzyści dla jego kariery” – powiedział po latach znajomy rodziny. Po trzech pokoleniach Kennedy’owie czuli się swobodnie z tym, kim byli, i nie wstydzili się swoich wad; Cuomowie, jak zauważył jeden z dziennikarzy, byli „zwarci i ciasno zwarci, zaciekle chroniąc się przed każdą skazą, która mogłaby być postrzegana jako oznaka słabości lub wrażliwości”. Jeden z wtajemniczonych, zapytany, co rodzina sądzi o Andrew jako kandydacie na Kerry’ego, westchnął i powiedział: „Po prostu staracie się być solidarni.”
Klanyści, tacy jacy byli, Cuomosowie byli przerażeni, gdy na początku 1989 roku rodzina została wciągnięta do sądu w związku z nieporządaną walką o majątek po śmierci dziadka ze strony matki Andrew. Była to historia, która ujawniła głęboką rywalizację między rodzeństwem, zazdrość, niechęć i chciwość – a wszystko to o sumę pieniędzy, którą Kennedy’owie mogliby postrzegać jedynie jako błahą. Pozew został załatwiony. Ale Kennedy’owie musieli się zastanawiać: Czy ci Cuomosowie, z ich rozdętym ego i walczącymi krewnymi, naprawdę pasowali do Pierwszej Rodziny Ameryki?
****