How Sha Na Na’s Road to Woodstock Was Paved by Jimi Hendrix
Popularne na Variety
Obecne wcielenie grupy, w tym dwóch oryginalnych członków, upamiętniło swoją 50. rocznicę w Muzeum Grammy.
Spośród wszystkich zespołów, które uświetniły scenę Woodstock w ten sierpniowy weekend 50 lat temu, być może najbardziej nieprawdopodobnym był Sha Na Na, grupa studentów Uniwersytetu Columbia, którzy wcześniej śpiewali razem w kampusowej grupie a cappella Kingsmen i utworzyli się zaledwie kilka miesięcy przed festiwalem.
Może ich doświadczenie było zwiastunem rzeczy, które miały nadejść pięć dekad później. Podczas występu w Grammy Museum w tym tygodniu, John „Jocko” Marcellino, powiedział dyrektorowi artystycznemu muzeum, Scottowi Goldmanowi, że grupie zapłacono 350 dolarów za ich występ na legendarnym spotkaniu – „a czek został zrealizowany.”
Jocko, który właśnie skończył 69 lat w maju, był wtedy świeżo upieczonym absolwentem college’u i jest jednym z dwóch członków-założycieli grupy (wokalista Donald „Donny” York jest drugim). Podobnie jak Woodstock, Sha Na Na, również obchodzi 50-lecie.
Ich wykonanie „At the Hop”, zmontowane razem przez początkującego studenta filmowego Martina Scorsese, który pracował nad dokumentem o Woodstocku, sprawiło, że grupa pojawiła się w filmie „Grease” oraz w serialu telewizyjnym, który był emitowany przez cztery lata od 1977 do 1981 roku i sprawił, że zmarły dawno temu basista Jon „Bowzer” Bauman stał się elementem domu.
Sha Na Na, nazwani tak po bezsensownych sylabach w doo-wopowym utworze grupy Silhouettes „Get a Job”, będącym podstawą ich występów na żywo, zadebiutowali wiosną 1969 roku występem „oldies night” w Columbia’s Willman Auditorium, zakładając stroje z Long Island, takie jak złote glany i skórzane kurtki oraz zaczesując włosy do tyłu w pompadour i koński ogon, jednocześnie składając hołd i wysyłając w świat rock 'n' roll z lat 50-tych. „Tłum był ubrany stosownie do okazji, bez względu na to, po której stronie rewolucji się znajdował” – wspominał Jocko. „Były paczki papierosów w podwiniętych rękawach i faceci walący łańcuchami po scenie. Znaliśmy tylko 12 piosenek, więc kiedy skończyliśmy, a tłum szalał, po prostu zagraliśmy je jeszcze raz.” Set zawierał perfekcyjne jak na nutę wersje „Little Darling”, „In the Still of the Night” i oczywiście „At the Hop.”
Gig w obskurnej śródmiejskiej knajpie Steve Paul’s Scene, która stała się magnesem dla rockmanów takich jak Led Zeppelin i Janis Joplin, przyciągnął uwagę Jimiego Hendrixa, który nazwał ich „far out, man”, według Jocko. Gitarzysta próbował nakłonić promotorów Woodstocku, Michaela Langa i Artiego Kornfelda, aby zobaczyli grupę, a duet w końcu pojawił się na ostatniej nocy w klubie, zanim został zamknięty przez lokalne gangi. „Zapytali naszego menadżera, czy chcemy zagrać na festiwalu, a my po prostu powiedzieliśmy 'Tak!'”, powiedział Jocko. „Słyszeliśmy o tym przez całe lato w lokalnej stacji FM, która była wtedy naszą wersją mediów społecznościowych. Tak o tym wiedzieliśmy i najwyraźniej w ten sposób 500,000 innych ludzi też o tym usłyszało.”
Jocko i zespół przyjechali na Woodstock vanem z naklejoną na tylnej szybie naklejką Sha Na Na, co pozwoliło im w sobotę wtoczyć się prosto pod scenę, w towarzystwie policyjnej eskorty, kiedy zajechali za ciężarówkę wiozącą sprzęt Sly Stone’a.”
„Spodziewałem się, że to będzie fajna scena, spędzanie czasu z gwiazdami rocka,” powiedział Marcellino. „Zamiast tego były tam wszystkie te stacje pogotowia ratunkowego. Cały weekend wymykał się spod kontroli, ale nigdy się to nie udało.”
Pierwotnie zaplanowany na sobotę set Sha Na Na został zniszczony przez ulewne powodzie, co zmusiło Jocko i jego kohortę do wzięcia narkotyków „zmieniających nastrój” i błąkania się po okolicy.
Jako że tłumy na wolnym festiwalu wciąż rosły, Jocko mógł myśleć tylko o tym, „Kiedy zaczynamy?”
„Scena tonęła i były te wszystkie problemy z elektryką,” powiedział Jocko. „Bali się, że artyści się usmażą. To było dość włochate.”
Współzałożyciel Sha Na Na wspiął się na wzgórze i odzyskał siły słuchając Creedence Clearwater Revival wykonujących „Born on the Bayou” poniżej.
„W pewnym momencie chciałem być sam”, wspominał. „Miałem problem z pozostałymi pół milionami ludzi, którzy tam byli. Za każdym razem, gdy perkusista uderzał w cymbał, widziałem migoczący błysk światła. Po tym, wyszedłem i kupiłem cały katalog Creedence.”
Jak deszcze nadal moczyły pole, promotorzy Woodstocku zwrócili się do Hendrixa, który miał zamknąć festiwal w niedzielę wieczorem, aby stanął na scenie, ale odmówił, nalegając na garść aktów, które kręciły się po całym weekendzie, w tym Sha Na Na, aby zagrać najpierw.
Sha Na Na stanęli na scenie w poniedziałek rano, 18 sierpnia, na 35-minutowym koncercie o wschodzie słońca, który zawierał szalone „At the Hop” i zamykające „Earth Angel”, tuż przed tym jak Hendrix wykonał swój nieśmiertelny set, który zawierał jego historyczną wersję Hymnu Narodowego.
„To było jak obóz dla uchodźców. Wszystko, co pamiętam, to koce pokryte błotem. Musieli obudzić ekipę kamerzystów”, powiedział Jocko. „I całe szczęście, że im się udało. Byliśmy wyczerpani i hiper w tym samym czasie. Pamiętam, że graliśmy bardzo szybko, ale kiedy odsłuchałem cały set, zdałem sobie sprawę, że brzmimy świetnie. Byliśmy campy, tak, ale byliśmy wierni amerykańskim korzeniom tej muzyki.”
Marcellino był futbolistą w szkole średniej (stąd pseudonim Jocko), który zdejmował ochraniacze na ramiona, aby grać na perkusji dla orkiestry marszowej w połowie czasu. Grał w kilku zespołach podczas pierwszego roku studiów na Columbii, zanim dołączył do Sha Na Na. „Byłem jedynym, który miał zestaw perkusyjny”, żartuje Jocko. „Wszyscy uczyliśmy się i układaliśmy choreografię materiału, i wiedzieliśmy, że mamy coś.”
Przez ostatnie 20 lat zespół nagrywał dla wytwórni Pat Bonne’s Gold i do dziś kontynuuje trasy koncertowe. „Podpisałem kontrakt z Sha Na Na, ponieważ oni nie tylko uosabiali muzykę lat 50-tych, oni ją kontynuowali i podtrzymywali” – powiedział Boone w Grammy Museum po przedstawieniu grupy. „Nie zgadzam się, aby ta era umarła. To są szczęśliwe, radosne piosenki, które wciąż sprawiają, że czujemy się dobrze.”
Członkowie zespołu z college’u ostatecznie rozproszyli się, a kilku z nich rozpoczęło karierę naukową lub medyczną, a także muzyczną. Oryginalny członek zespołu Henry Gross został artystą solowym, podczas gdy gitarzysta sesyjny Eliott Randall wykonał klasyczne solówki w utworach Steely Dan „Reelin in the Years” i Irene Cara „Fame”. Założyciel grupy Robert Leonard jest profesorem lingwistyki na Uniwersytecie Hofstra, główny wokalista „At the Hop” Alan Cooper jest profesorem studiów biblijnych w Hebrew Union College, a oryginalny pianista Joe Wilkin jest emerytowanym lekarzem z ostrego dyżuru. Jeden z pierwszych wokalistów grupy, nieżyjący już Frederick „Denny” Green, był profesorem prawa na Uniwersytecie w Dayton. Wczesny wokalista Scott Powell, który występował pod pseudonimami „Captain Outrageous” i „Tony Santini”, został chirurgiem ortopedą reprezentacji USA w piłce nożnej kobiet, a także zajmował się kolanem człowieka, który jest gospodarzem tegorocznej imprezy, moderatora Muzeum Grammy, Goldmana.
Jocko i jego zespół, w skład którego wchodzili „Rockin'” Randy Hill na gitarze w stylu Chucka Berry’ego, basista Tim Butler i perkusista Ty Cox, rozpoczęli rockowy i rozkręcający się 30-minutowy set ze standardami takimi jak „Peppermint Twist,” „Whole Lotta Shakin' Goin' On,” „Lucille,” „Shake, Rattle & Roll” i „California Sun.”
„Jak długo jesteś w zespole, Tim?” Marcellino zapytał swojego wieloletniego basistę. „Odkąd zostałem zwolniony warunkowo, Jocko”, odpowiedział Butler bez utraty rytmu w kawałku, który bez wątpienia został wyćwiczony przez lata tras koncertowych. Pół wieku później, Sha Na Na wciąż mają swoje chmiele.