Reddit – bieganie – Przebiegłem wczoraj 7k…i byłem martwy OSTATNI!
Na wstępie powiem, że zrobiłem rzecz, która prawdopodobnie sprawi, że wszyscy się pognieciecie: Nie trenowałem właściwie. Wiem, to było złe. Po drugie, nie chodzi o moje osiągnięcie, ale raczej o fakt, że doszedłem ostatni, i piszę to dla wszystkich ludzi, którzy być może myślą wzdłuż linii „cóż, przynajmniej nie jestem ostatni!” lub obawiają się faktycznie iść i zrobić to. Dla mojego tła, zrobiłem kilka 5k przed, ale żaden z nich były mierzone w czasie i były one wszystkie na cele charytatywne i bardzo dorywczo – National Brain Tumor Society’s 5k w Portland tutaj i mojego miasta 5k w Indiana tam, i to było dwa lata od 5k niezależnie. Nie jestem też sportowcem – nigdy nie uprawiałem żadnego rodzaju sportu poza szkołą średnią i nie pochodzę ze zdrowej rodziny, jestem kanapowym ziemniakiem, który gra w gry wideo i lubi gotować.
Teraz, jak jestem pewien, że wszyscy z was wiedzą, 5k’s mają tendencję do bycia poprzedzonymi słowami „WALK and run”, więc nie odstrasza to niezdrowych ludzi od uczestnictwa, zwłaszcza gdy są one dla właściwej sprawy lub w bardzo małym mieście. Jestem dość przyzwyczajona do naprzemiennego chodzenia i biegania i odwrotnie, a przed 29 kwietnia nie zdawałam sobie nawet sprawy, że większość wyścigów jest faktycznie mierzona czasem, myślałam, że to dla tych ludzi z telewizji, którzy robią maratony i takie tam.
Dlaczego więc miałbym dołączyć do 7k, pytasz? Cóż, przeprowadziłem się do obcego kraju (USA -> ES) około półtora roku temu i czułem się samotny, więc możecie sobie tylko wyobrazić moje zaskoczenie, gdy grupa przyjaciół, z którymi nie spędzałem czasu od miesięcy, przypadkowo zaprosiła mnie do ich miasta na 7k/14k/21k – oczywiście wszyscy będziemy robić 7k. Wspiąłem się na kilka gór dorywczo na szlakach spacerowych z moim SO i jego przyjaciółmi, i chodziłem dookoła jako środek transportu, a oni zobaczyli moje zdjęcia i pomyśleli, że byłbym zainteresowany. Pomyślałem, że hej, to nie może być zbyt trudne, prawda? Mógłbym równie dobrze po prostu iść, więc mogę mieć jakąś podstawową interakcję międzyludzką i zapisałem się bez dalszych rozważań i szczerze zapomniałem o tym aż do tygodnia przed wyścigiem.
Zaczęło się kopanie w okolicach tego punktu, że „och, faktycznie to robię” i prawdopodobnie powinienem trenować. Ale…jak wszystkie kanapowe ziemniaki, zwlekałem. A potem we wtorek miałem wycieczkę niespodziankę do Londynu i byłem całkowicie zajęty, chodziłem po Londynie przez cały dzień w środę, a czwartek był znowu dniem pakowania / podróży z powrotem do Hiszpanii. Miałam posiniaczoną stopę, byłam obolała i z powodu wstawania o 0430 byłam kompletnie wyczerpana do czasu powrotu do domu z lotniska. Poszłam na lunch, zjadłam, posprzątałam i w końcu zasnęłam na całą resztę czwartkowego dnia, aż do połowy piątku. A kiedy piątek się obrócił, wciąż byłem obolały, nieznacznie jetlagged (tylko 1 godzina, ale wczesny wzrost + stres był zabójcą) miał ból głowy, i pomyślałem „dobrze, jeśli zacznę dzień 1 biegania dzień przed wyścigiem, będę tylko dodatkowo obolały w dniu wyścigu i zrobię gorzej”. Więc…nie zrobiłem tego. Nie biegałem przed nim, ale dużo chodziłem.
Myślałbyś, że w tym momencie po prostu coś powiem i zdecyduję, że moja inwestycja 6 euro nie była warta tego, żebym się zabił i poszedł do moich przyjaciół, aby ich wesprzeć i siedzieć na uboczu, prawda? NOPE, to byłoby żenujące i niezręczne. Robiłem to. Włożyłem trampki, czarne biegowe caprisy, jakiś obrzydliwy tanktop i ciepłą kurtkę i ruszyłem 3 godziny w dół do ich miasta. Mój żołądek był w węzłach, byłem tak zdenerwowany. Czy będę w stanie skończyć? Czy wszyscy będą się z mnie śmiać? Czy nie będę w stanie nadążyć? Czy będę zawstydzona? Czy po drodze zapomnę hiszpańskiego? Co jeśli będę musiał się wysikać? Czy się rozchoruję? Co jeśli będę ostatni? Z tego toku myślenia postanowiłem wyznaczyć sobie mały cel: nie być ostatnim. Bo może jestem kanapowym ziemniakiem, ale jestem chudy, dużo chodzę i nie piłem napojów gazowanych od miesięcy, więc jestem dobry, prawda? Tak długo jak nie jestem ostatni, jest dobrze, …prawda?
Spotkałam się z moimi przyjaciółmi. Dostaliśmy nasze małe torby zawierające: nasze grzbiety, koszulki, jakąś kwadratową rzecz, o której później dowiedziałem się, że ma śledzić mój czas (nowa koncepcja odblokowana!), i klamerki, aby przymocować grzbiet do naszych koszulek; przygotowaliśmy się i zrobiliśmy kilka zdjęć przed biegiem. To właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem jedyną osobą, która tak naprawdę nie biega dla hobby. Moi przyjaciele (których znałem, ponieważ graliśmy razem w Hearthstone i regularnie chodziliśmy do lokalnego baru dla graczy w zeszłym roku)… są sportowcami. Jeden jest rowerzystą / hardcorowym biegaczem, drugi ciężko trenował i lubi swobodną lekkoatletykę, a ostatni jest po prostu ogólnie sprawnym facetem. Poszliśmy na linię startu i po próbie dopasowania tego kwadratowego chipa we wszystkich miejscach, od mojego stanika po wnętrze buta, w końcu zorientowałem się, że służy on do wiązania sznurowadeł, patrząc na wszystkich innych. A także patrząc na wszystkich innych zauważyłem, że byłem jak jeden z trzech, którzy faktycznie nosili koszulkę wyścigu, a większość innych ludzi nosiła profesjonalną odzież sportową i/lub koszulki z poprzednich wyścigów.
I wszyscy byli zgrani lub w przyzwoitej formie. Mieli te cienkie mięśnie łydek. Tak patetycznie, jak to brzmi, rozpaczliwie szukałem kogoś, kogo mogłem zobaczyć, kto był większy, więc mogłem zostać z nimi i była tylko jedna osoba, która była ciężka (która później dowiedziałem się, że była jedną z pierwszych). Ona jest gwiazdą rocka i nie doceniłem jej, powiem ci, że byłem w błędzie nawet zakładając, że jestem gdziekolwiek blisko jej poziomu. Więc w tym momencie strach wkręca się w nadbieg, a ja zdaję sobie sprawę, o Boże, jestem jedyną osobą w tym wyścigu, która faktycznie nie trenowała, która nie jest w formie i która nie ma pojęcia, co robi. Wszyscy się rozgrzewali. Przed wyścigiem zrobiłem szybkie 5 minutowe wyszukiwanie w google na temat „jak rozciągać się na wyścigi” i przeczytałem coś o tym, że twoje mięśnie muszą być rozgrzane i że nadmierne rozciąganie może zaszkodzić. To był zakres mojego treningu. Rozejrzałem się na wszystkich innych i kopiowałem – skacząc w miejscu i kręcąc ramionami, podczas gdy moi przyjaciele prowadzili dalej i byli uśmiechnięci i pewni siebie ze mną. Gdzieś w jakiejś książce przeczytałem, że bieganie to głównie psychika, więc desperacko próbowałem sobie wmówić, że „dasz radę”, chociaż moje obawy i żołądek mówiły co innego.
Potem odliczanie. I świadomość, że nie należę do tego miejsca, nie jestem odpowiednio przygotowany i nie mogę się z tego wydostać, sparaliżowałaby mnie i sprawiła, że zawróciłbym, ale w tym momencie wszyscy zaczęli się ruszać. Tłum potrzebował sekundy, by przejść z marszu do energicznego biegu, a ja ruszyłem. Czułem się dobrze. Biegłem ulicą i kolejną i udawało mi się dotrzymywać kroku wszystkim. To było miłe uczucie… i wtedy około 3 minuty później, skurcz boczny. A potem kolejny skurcz boczny. Mimo, że zacząłem blisko początku, ludzie mijali mnie z każdą sekundą. Płuca mnie bolały i zaczęło mi się robić zimno podczas wdechu. Dyszałem przez usta i zaczęły mnie boleć łydki. To nie był nawet pierwszy kilometr, a ja byłem zmęczony, ale naciskałem. Pomyślałem, tak, mam to, spójrz na mnie psychicznie robi to. Wysportowany facet w mojej grupie przyjaciół biegł do przodu, podobnie jak rowerzysta. Myślałem, że mogę nadążyć za moim kumplem, który ciężko trenował, ale on wkrótce mnie wyprzedził.
I wtedy to wszystko uderzyło naraz. Więcej ludzi wciąż mijało. Moje płuca bolały. Bolały mnie nogi. Bolał mnie brzuch. Miałem skurcze w trzech miejscach i bąbel w klatce piersiowej. Wdychanie było zimne i czułem, że nie dostaję wystarczająco dużo powietrza. Najgorsze w tym wszystkim było to, że moja głowa czuła się jakby płonęła. Płonęła i czułam, że moja twarz jest czerwona i było to takie samo uczucie jak wtedy, gdy siedzisz do góry nogami zbyt długo, ale co gorsza, nigdy wcześniej w życiu tego nie czułam. Chciało mi się płakać. Mentalnie przeciągnąłem się jeszcze trochę, ale na drugim kilometrze nie mogłem oddychać, a moja twarz paliła mnie zbyt mocno, zatrzymałem się i poszedłem. Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotę. Czułem się jak idiota w tym momencie. To był mały wyścig w centrum miasta, więc wszyscy ustawiali się na ulicach, a na KAŻDYM rogu byli wolontariusze, ludzie z kamerami, to było straszne. Byłem jedynym, który zatrzymał się w tym czasie, nie widziałem nikogo innego idącego, ale po prostu nie mogłem. Więc zrobiłem spacer wstydu, aż ktoś krzyknął „vamos!” i byłem z powrotem biegnąc….until I couldn’t, again.
Byłem na tym błędnym cyklu zakłopotania popychającego mnie poza moim limitem, aż poczułem się jakbym miał zamiar zwymiotować, siusiu, płakać lub zemdleć lub wszystkie cztery na raz, a potem zacząłbym chodzić tuż przed trafieniem w ten punkt. Do około trzeciego kilometra świszczałem i wdychałem lodowaty oddech, a przechodnie wciąż oferowali mi wodę i mówili, żebym się uspokoił, podczas gdy wcześniej próbowali mnie popychać mocniej. Tak źle brzmiał ten świszczący oddech. Byłem zakłopotany. Mniej więcej w tym czasie obejrzałem się za siebie i zobaczyłem… nikogo, poza kilkoma osobami na rowerach, które swobodnie jechały z tyłu. Byli to wolontariusze… sygnalizujący koniec grupy. Spytałem żałośnie „czy jestem ostatni?”, a oni odpowiedzieli, że tak. Było mi wstyd. Były tylko trzy lub cztery osoby na drodze przed nami w zasięgu wzroku, reszta za zakrętami i nawrotami i dużo dalej przed nami, prawdopodobnie wszyscy już przekroczyli linię mety. I putt-putted wzdłuż na najwolniejszy jogging mogłem muster, że nie wygląda jak chodzenie, ale był w zasadzie tej samej prędkości, aż moje płuca dały out.
W tym momencie prawie zrezygnowałem. Byłem na obrzeżach miasta sygnalizując 2/3 punkt wyścigu i całe moje ciało, nawet do ramion, było obolałe. Byłem zakłopotany, nie tylko byłem jedynym obcokrajowcem, więc wyróżniałem się jak obolały truskawkowy blond kciuk, ale byłem też ostatni. Wszyscy moi przyjaciele byli dużo dalej. Chciało mi się płakać. Rowerzysta zaoferował mi trochę wody i miałem zamiar po prostu zapytać, czy był skrót dla mnie, aby po cichu zrezygnować w crappy hiszpański, kiedy … zobaczyłem osobę przede mną. Robił 21k, ale tylko nieznacznie wyprzedzał mnie przez cały wyścig, wyprzedziłem go kilka razy, ale on nigdy nie szedł, tylko utrzymywał stały chód-pace jogging. Był fizycznie większy i wyglądał na 50-latka, ale szedł z łatwością i od tego momentu stał się moim bohaterem. Powiedziałem sobie, że jeśli ten odważny człowiek robi półmaraton w wieku 50 lat, to moje leniwe ciało milenialsów może zrobić 7k dla dziecka.
Więc dogoniłem go. I nie mogłem myśleć i wszystko mnie bolało i straciłem tempo, gdy dogoniłem go, powracając do chodzenia trochę, ale drugi raz, gdy spadłem za nim, odwrócił się i zawołał mnie. Nawet nie wiem jak to wytłumaczyć, ale to było tak, jakby wiedział co powiedzieć. Powiedział mi, żebym wdychał powietrze przez nos i wydychał przez usta. Szedł ze mną i powiedział, żebym szedł za nim i zrobimy to razem, pierwsze 7k. Powiedział, żebym nie oglądał się za siebie i nie skupiał się na tym, tylko patrzył do przodu – trzymał głowę do przodu. Mogłam to zrobić, on to wiedział, ja to wiedziałam, on nigdzie się beze mnie nie wybierał. Szliśmy dalej, moje (wciąż głośne i przypominające osła) żałosne sapanie zmieniło się w miarowy, drżący oddech, który, choć wciąż lodowaty i bolesny, był do opanowania. Wciąż żałośnie pytałem, czy ludzie będą na mnie czekać, czy wrócę do nikogo, czy wszyscy będą się śmiać, a on mówił mi, żebym nie był głupi i nie martwił się o te rzeczy. I kontynuowałem.
I nie, to nie jest tak, że nagle wszystko przestało boleć po tym ~magicznym momencie~ i zrobiłem to bez wysiłku od tego momentu naprzód, jak mówią we wszystkich książkach, programach telewizyjnych i wywiadach, które kiedykolwiek widziałem o biegach. Reszta drogi też była do bani, nie mogę skłamać. Ból nie zmniejszał się, a raczej stale się nasilał. Wciąż na przemian chodziłem i biegałem, myśląc o dystansie w mojej głowie, mimo że mój nowy kumpel powiedział mi, żebym myślał bardziej o czasie i o tym, że zostało już tylko tak niewiele do pokonania i że to tylko jeden zakręt do mety (powiedział to na około 15 długich zakrętach ulicznych, tak przy okazji, żeby mnie zmotywować. Dobrze wiedział, że to nie potrwa długo, ale mój nastrój podnosił się dzięki tej migotliwej nadziei na metę). Powiedziałam mu, że to mój pierwszy wyścig i trochę żałośnie marudziłam, ale on robił co mógł, żeby podtrzymać moje nastawienie i był niezwykle zachęcający. Przepraszałem go obficie za to, że go powstrzymywałem, a on przerywał mi za każdym razem i mówił, żebym szedł spokojnie i powoli. Despacio. Zażartowałam, śpiewając „despacito”, a on się roześmiał i powiedział, że to jest to i wtedy mu uwierzyłam i przestałam myśleć o rezygnacji.
I… nagle, wtedy został tylko kilometr, a on zabrał mnie na ten mini-adrenalinowy zryw „następny zakręt jest tam, tylko ulica więcej!” przez około 12-15 ulic, aż… było. Na przemian przechodziłam od chodzenia do biegania, gdy tylko przekraczałam róg (spójrzmy prawdzie w oczy, tłum ludzi) i szłam, gdy nie widziałam już na sobie ich gałek ocznych. On trzymał się mnie przez cały czas. Zaczął mnie dopingować na ostatnim długim odcinku, a chłopiec był długi. Moje nogi prawie się załamały, ale to był ogromny tłum, wszyscy finaliści i wiedziałem, że jestem ostatni. Byłem tak późno, że nawet zmienili pasy z 7k (w lewo do kiosku mety) <> 14k (w prawo do pętli na 7k więcej) do 14k <> 21k więc się pomyliłem i próbowałem biec po prawej stronie (dwa razy) a on wskazał na lewą i mnie poprawił. Moi przyjaciele nagrali całą tę sprawę, więc mam mnie niezręcznie biegnącego z boku na bok, dopóki nie zrobiłem tego. To było to, co było w moim umyśle na linii mety, i spojrzałem na mojego kumpla i zdałem sobie sprawę, że nigdy nie zapytałem o jego imię. I zanim się zorientowałem, byłem skończony. To było to, myśli i wszystko. Całe moje ciało bolało, wróciłem do okropnego świszczącego oddechu z ostatniego odcinka, ale zrobiłem to, i zrobiłem to z nowym przyjacielem.
Mój oficjalny czas był śmiesznie zły w 0:53:01, najgorszy. Drugi ostatni czas to 0:49:05, jeśli to daje Ci jakieś wskazówki jak daleko w tyle byłem, byłem cztery minuty za ostatnim biegaczem na 7k. Pierwszy był 0:23:44. Byłem 29 minut za pierwszym finiszerem, w tym czasie on mógł mnie wyprzedzić i mieć dodatkowe minuty w zapasie! Mój kumpel rowerzysta dobiegł w 0:37:58, ogólnie sprawny człowiek w 0:38:21, a na koniec mój wytrenowany przyjaciel zgubił swój chip, ale dobiegł niedługo po tym, więc prawdopodobnie około 0:39:00.
I wiecie co? Wciąż byłem dopingowany. Nawet jeśli byłem ostatni, wciąż czułem się tak samo spełniony. Byłam z siebie dumna, chciało mi się płakać. Nie zrozum mnie źle, to było absolutnie idiotyczne i nikt nigdy nie powinien biegać wyścigu, do którego nie trenował, ale zrobiłem to i nie mogłem w to uwierzyć. Nikt nie osądzał mnie za bycie ostatnim. Nadal dostałem ten sam pakiet opieki z bananem, pomarańczą, zniżkami na przyszłe wyścigi, wodą i orzechami. Nie zrezygnowałem, byłem w stanie powiedzieć, że to zrobiłem. I chociaż fizycznie myślałem przez cały czas „jak ludzie mogą to robić dla zabawy lub jako hobby, to jest najgorsze w historii”, po tym jak skończyłem, po prostu wiedziałem. Było to niesamowite uczucie euforii po tym, jak w końcu się zatrzymałem i zrobiłem to. Moi przyjaciele nie wyśmiewali się ze mnie, a nawet czekali na mnie po wszystkim. Moja mama powiedziała, że jest ze mnie dumna. Inni biegacze nie przejmowali się tym, że byłem ostatni, tylko cieszyli się, że widzę kolejnego finiszera. A ja czułem się dobrze.
Nie ma wstydu w byciu ostatnim, i to jest w porządku, jeśli jest to twój pierwszy wyścig lub właśnie zaczynasz, lub jesteś głupi jak ja i idziesz nieprzygotowany, aby być ostatnim, lub nawet jeśli jesteś super profesjonalistą i po prostu skończysz biegać z całą hordą szybszych ludzi. Pierwszy i ostatni mają tę samą wspólną cechę – zrobiliśmy to. Nie żałowałem tego, że byłem ostatni. Nie czułem się źle, bo byłem ostatni. I nienawidzę tego, że wcześniej miałem mentalność „cóż, będzie dobrze, tak długo jak nie jestem ostatni”, ponieważ dosłownie nikt nie myślał w ten sposób, kiedy byłem ostatni. Nie ma nic złego w byciu ostatnim, dlaczego w ogóle mnie to obchodziło? Więc do wszystkich tam, którzy boją się być ostatnimi, po prostu zróbcie to, kogo to obchodzi, jeśli jesteście ostatni? Ktoś musi to zrobić! A do tych, którzy nigdy nie byli ostatni, to naprawdę nie jest wcale złe. A zawodowcom, którzy dodają otuchy i służą radą na trasie – dziękuję. Szczerze mówiąc, to znaczy o wiele więcej niż możecie sobie wyobrazić. Nie dałabym rady bez tego człowieka na końcu. Znalazłem jego nazwisko w internecie na stronie z wynikami i ukończył 21k w 1:51:09 i jestem z niego bardzo dumny. Piszę do niego list z podziękowaniami za jego wsparcie, bo wiem, że bez niego nie dałbym rady.
Mam nadzieję, że jest to odpowiednie miejsce, aby się tym podzielić, ale naprawdę chciałem tylko porozmawiać o moim doświadczeniu jako ostatni w czymś, ponieważ nigdy wcześniej nie byłem w tej pozycji i szczerze mówiąc nie było tak źle (chociaż wyścigi bez odpowiedniego treningu były, poważnie ludzie, nigdy tego nie róbcie). Chciałem też podzielić się historią mojego kumpla, wysportowanego starszego mężczyzny, który w wieku 50 lat pokonuje 20-latków i po prostu podzielić się ze wszystkimi, jak bardzo słowa zachęty i wsparcia naprawdę mają znaczenie. I na koniec, myślę, że to początek mojego nowego hobby. Zamierzam wziąć udział w programie „Couch to 5k” i myślę, że jest to początek nowego rozdziału w moim życiu. Było to dla mnie zaskakująco emocjonalne i znaczące doświadczenie i nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę mógł to powiedzieć lub że będzie to tak trudne, jak było. Czuję się jakbym zyskał tę nową pewność siebie, że mogę robić rzeczy nawet jeśli myślę, że są niemożliwe…i chłopcze myślałem o tym na każdym kroku (nawet na ostatnim odcinku przed metą)
Więc, do /r/running, biegłem 7k i byłem ostatni…i to było wspaniałe.
EDIT: WOW, Ogromne podziękowania dla wszystkich za całe wsparcie, które otrzymałem i za konstruktywne porady i słowa zachęty! To jest taka wspaniała społeczność i nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę miał taką odpowiedź. Chciałam podzielić się moją historią, ponieważ nie miałam nikogo innego, z kim mogłabym ją opowiedzieć i nigdy nie przypuszczałabym, że otrzymam tak piękne odpowiedzi. Wszyscy jesteście niesamowici, dziękuję i chociaż nie mogę dać nic w zamian, jako wyraz mojej wdzięczności wrzuciłam ten filmik z „niezręczną linią mety”, żebyście wszyscy mogli go zobaczyć. Z niecierpliwością czekam na ponowne zamieszczenie tutaj, z wyjątkiem następnego razu po odpowiednim treningu i z nieco większą dawką energii w moim kroku!
Pogłoski: https://www.youtube.com/watch?v=7KDB4ueMpS0&feature=youtu.be