Articles

Why Navigating Your 20s Is Hard

Jak w zegarku, na dobre i na złe, szał powrotu do szkoły przejmuje nasze życie każdego roku – i to nie tylko rodzice wśród nas, którzy łapią ducha sezonu. Ale ekscytacja września może być alienująca: Dla osób, które niedawno ukończyły szkołę (i dla każdego, kto z nostalgią wspomina strukturę, która towarzyszyła pierwszemu dniu szkoły przez dwie dekady życia), jest to mniej czas nowych początków, a bardziej przypomina o tym, czego już nie ma – o niepewności tego, co nas czeka. Satya Byock, psychoterapeutka, uważa, że młodzi dorośli są w dużej mierze nieprzygotowani na ten okres przejściowy. W swojej praktyce w Portland, w stanie Oregon (o trafnej nazwie Quarter-Life Counseling), doradza ona dwudziesto- i trzydziestokilkuletnim klientom, jak sprostać granicznym etapom życia – kiedy, jak opisuje Byock, „żegnasz się z jedną tożsamością i zaczynasz tworzyć następną”. Choć szczególnie istotne w przededniu września, rady Byock dotyczące pogodzenia się z życiowymi niewiadomymi mają zastosowanie daleko poza sezonem przedszkolnym i kohortą millenialsów. (Więcej od Byock znajdziesz w jej artykule, Why Millennials Can’t Just „Grow Up.”)

Caught in the In-Between: Making Sense of Post-College Life

By Satya Doyle Byock

Szkoła wkrótce wraca do gry. Jakby za jednym skoordynowanym pstryknięciem głowy, koncentracja z trybu wakacyjnego powróciła do zajęć i pracy. Ale niektórzy ludzie czują się nie zsynchronizowani. Dla osób, które nie uczęszczają już do szkoły, ale nie przystosowały się jeszcze do życia bez jej struktury i gotowych celów, okres powrotu do szkoły może być źródłem udręki. Nagle czujesz się tak, jakbyś przegapił wszystkie próby, jak być pewnym siebie, szczęśliwym dorosłym. Lato mogło przynieść ulgę od niepewności, kiedy wszyscy pływali na plaży, czytali powieści i marnowali czas, ale teraz palące pytania powracają z zemstą: Co dalej? Kim jestem?

W szkole zawsze istniały jasno określone cele. W każdej klasie istniały wytyczne i terminy, a każdy stopień prowadził do następnego. Często dzień ukończenia szkoły jest tak daleko, jak sięgają życiowe plany. Nie ma zbyt wiele czasu na planowanie, ani na wskazówki dotyczące tego, jak będzie wyglądało rzeczywiste życie po ukończeniu szkoły.

Jako psychoterapeuta pracujący z ludźmi w wieku dwudziestu i trzydziestu lat, regularnie widzę, jak nawigowanie po życiu po szkole średniej, college’u i szkole wyższej może zebrać swoje żniwo. Tam, gdzie kiedyś cel i cele były z góry określone, teraz często są lata, w których każda osoba musi sama je sobie zdefiniować. Kiedy życie nie jest już podzielone ściśle według zasady dziewięć miesięcy na, trzy miesiące poza, cele mogą zająć dużo czasu, aby je uporządkować.

„Lato mogło przynieść ulgę od niepewności, gdy wszyscy pływali na plaży, czytali powieści i marnowali czas, ale teraz palące pytania powracają z zemstą: Co dalej? Kim jestem?”

Inne kultury przed nami rozumiały te pośrednie okresy życia. Nadawały im nazwy, miały bogów i skomplikowane rytuały, aby pomóc w przejściu od jednej tożsamości do drugiej. Tybetańczycy nazywają te czasy stanami bardo. Grecy mieli boga Hermesa. Rzymianie mieli Janusa.

Niestety, nasza kultura ma tendencję do uczenia nas, że przebieg życia jest jak wykres słupkowy schematu Ponziego: Tylko wzrost! Sukces! Tymczasem otrzymujemy ukryte wiadomości za pośrednictwem mediów społecznościowych, które mogą służyć jako publiczne zawstydzanie każdego, kto nie wydaje się radosny, wspaniały i obudzony przez cały czas – jakby od umniejszającego trenera, naćpanego sterydami: Zrób to! Nie poddawaj się! Porażka nie wchodzi w grę! Bądź doskonały pod każdym względem!

Ale, tak jak rzeczywistość giełdowa lub ograniczenia formy fizycznej, zdrowe życie – nie takie zbudowane całkowicie na fasadzie – zawiera okresy niepewności, depresji i dezorientacji, a nawet mini-śmierci tożsamości, w których poczucie celu czuje się odległe lub nie istnieje.

Nasza kultura potrzebuje dobrej edukacji w tych realiach życia. Musimy praktykować honorowanie okresów przejściowych i długich okresów, kiedy tożsamość i cel czują się odległe lub niewidzialne. W większości przypadków, to pojęcie nie ma nawet miejsca w naszym słownictwie.

Najlepsze słowo, jakie mamy, pozostaje w dużej mierze nieużywane i pochodzi od dwudziestowiecznego antropologa Arnolda van Gennepa, który ukuł termin „liminalny” – z łacińskiego līmen: próg. Faza liminalna jest okresem w rytualnych inicjacjach – przede wszystkim tych rytuałach, które definiowały wejście w dorosłość – kiedy tożsamość zależnego dziecka umarła, ale zanim ukształtowała się tożsamość w pełni dorosłego. Powszechnie wiadomo było, że taka zmiana tożsamości jest przejściem, podróżą, transformacją. Jest to etap pomiędzy, jak przejście przez most lub podróż przez ciemny, górski tunel. Nie jesteś już po jednej stronie, ale jeszcze nie po drugiej.

„Tam, gdzie kiedyś cel i cele były z góry określone, teraz często są lata i lata, w których każda osoba musi sama sobie te cele zdefiniować.”

Pomimo poziomu uwagi poświęconej pozornej aberracji zwanej pokoleniem Milenialsów, współczesna epidemia zagubienia/żalu/lęku/nienawiści do samego siebie we wczesnej dorosłości nie jest nowa (choć udręka i niepokój są z pewnością spotęgowane przez media społecznościowe i inne nowoczesne wynalazki).

W połowie lat 60-tych, J.D. Salinger oddał złe samopoczucie współczesnych dwudziestokilkulatków z predykcyjną dokładnością w swojej noweli Franny & Zooey. Franny Glass jest piękną studentką college’u, która ma przystojnego chłopaka z Ligi Bluszczowej, własną, kosztowną edukację, oddanych starszych braci i pozornie dobrze przygotowaną przyszłość. A jednak jest absolutnie nieszczęśliwa. Przeżywając rozdzierający kryzys emocjonalny i targany wstrętem do samej siebie, Franny opowiada bratu o tym, jak bardzo dręczy ją bezsensowne życie i o swoim nałogowym okrucieństwie wobec ludzi, którzy jej zdaniem nie dostrzegają swojego bezsensownego życia: „Wiedziałam, że przygnębiam ludzi, a nawet ranię ich uczucia – ale nie mogłam przestać! Po prostu nie mogłam przestać zbierać.”

Franny daje głos niektórym z nienawiści do samej siebie i lamentów społecznych, które regularnie słyszę w mojej praktyce: „Właściwie doszłam do punktu, w którym powiedziałam sobie, na głos, jak szaleniec, że jeśli usłyszę jeszcze jedno wybredne, zgryźliwe, niekonstruktywne słowo od ciebie, Franny Glass, to ty i ja jesteśmy skończeni.”

Jest to spojrzenie w wewnętrzny świat kryzysu dwudziestokilkuletniego człowieka, poza symptomami lęku i samookaleczenia, uzależnienia i depresji. W końcu najgłębsze pytania są pytaniami egzystencjalnymi: Dlaczego jestem taki nieszczęśliwy? Jaki jest sens i co ja tu robię?

Poprzedzając Frances Glass, inna Frances miała wgląd w wewnętrzne zmagania wysoko wykształconej młodzieży. W książce The Inner World of Childhood (Wewnętrzny świat dzieciństwa) z 1927 roku analityk jungowski Frances Wickes przedstawiła prototypowego młodego człowieka z epoki i zasugerowała, że samotne dążenie do wykształcenia jest źródłem jego powszechnego poczucia dezorientacji i niepokoju:

„Świadomie jest wdzięczny za możliwości, które mogą obejmować college, szkolenie zawodowe, długie praktyki; nieświadomie odczuwa potrzebę sprawdzenia się, dowiedzenia się, że jest mężczyzną. Nauki ścisłe, którymi może być szczerze zainteresowany, nie zadowalają go… Wykształcenie intelektualne, konwencje społeczne wyparły inne sprawy, które są przecież zasadnicze… Wzrost następuje poprzez indywidualne doświadczenie i zrozumienie doświadczenia. To każdy musi zdobyć dla siebie.”

(Albo dla siebie.)

Obecny skrypt społeczny, który wzywa do przedłużenia pracy naukowej do dwudziestego roku życia (i dłużej), potęguje emocjonalną udrękę młodych dorosłych. W momencie, kiedy instynkt powinien przejąć kontrolę i poprowadzić młodego człowieka przez odwieczną podróż do życia – przedstawioną w baśniach i cyklu Podróży Bohatera w mitologii – zamiast tego słucha on wykładów, uczy się, czyta i zdaje testy. Pośród całej tej edukacji i akumulacji wiedzy, doświadczenie ucieleśnionego życia, ciekawości, ekscytacji i porażki zaginęło, lub zapadło się pod ziemię w niepokojące symptomy lęku, depresji i nienawiści do samego siebie.

„Niestety, nasza kultura ma tendencję do uczenia nas, że kurs życia jest jak wykres słupkowy schematu Ponziego: Tylko wzrost! Sukces!”

Nie mogę pomóc, ale widzę pytania dorosłych w wieku dwudziestu i trzydziestu lat jako podobne do cichego pytania młodych żon, które Betty Friedan tak elokwentnie naświetliła w swojej przełomowej pracy, The Feminine Mystique: „Czy to już wszystko?”

Podobnie, opis narcyzmu i nerwicy wśród gospodyń domowych autorstwa Simone de Beauvoir w feministycznym klasyku, Drugiej płci, pomaga przeformułować osąd narcyzmu rzucany dziś na wielu młodych ludzi: „Zabrania się jej męskich zajęć. Jest zajęta, ale nic nie robi”. De Beauvoir kontynuuje: „kobiety zawzięcie ograniczają swoje zainteresowania wyłącznie do własnego ja”.

„To bolesny stan”, pisze, „wiedzieć, że jest się biernym i zależnym w wieku nadziei i ambicji, w wieku, w którym wzmaga się wola życia i zajęcia miejsca w świecie.”

Obraz, jaki maluje de Beauvoir, nie różni się od obrazu zwierząt w klatce: Nie mogąc zaspokoić swoich instynktownych i biologicznych popędów, nie dziwi fakt, że wiele kobiet i mężczyzn w młodym wieku dojrzałym przejawia dziś tendencje do samouwielbienia, samookaleczania się, odmawiania jedzenia czy nieobliczalnych zachowań. Chcą się ruszyć, ale nie mogą: Utknęli przez przepisane oczekiwania akademickie, normy kulturowe, ciągłe porównywanie się z innymi, traumatyczne doświadczenia, bezsensowną pracę, którą podobno powinni kochać, lub całkowity brak możliwości – uwięzieni przez ekonomię i oczekiwania społeczne, tak jak kiedyś byli uwięzieni w domu.

Jeśli zastąpimy przygotowywanie do małżeństwa, które przyciąga mężczyzn, latami nakazowej, ale często niemożliwej do zastosowania edukacji w zakresie sztuk wyzwolonych, końcowe rezultaty są mniej więcej takie same: względna izolacja i kulturowa recepta na udawanie, że jest się szczęśliwym i trwanie przy swoim, bez względu na wszystko. Jaki masz inny wybór? Tymczasem pragnienie, by stać się sobą, nawet jeśli jest niejasne, pozostaje niepokojące i niezaspokojone.

Z tych powodów życie po szkole jest zazwyczaj dezorientujące. Tam, gdzie kiedyś była struktura i cele, teraz są tylko luźne oczekiwania i potrzeby finansowe. Tam, gdzie kiedyś kładziono nacisk na typowo „niepraktyczną” wiedzę, teraz potrzeba ogromnie praktycznych umiejętności. Tam, gdzie kiedyś była obfita społeczność, teraz są tysiące kilometrów między przyjaciółmi. Tam, gdzie kiedyś wymagano od ciebie, abyś podążał za wyznaczonymi celami życiowymi, teraz oczekuje się, że określisz własne, bez żadnych wskazówek czy wsparcia.

Więc, oto część, w której oferuję porady, jak radzić sobie z tymi nadchodzącymi latami, tym granicznym czasem pomiędzy twoją tożsamością jako studenta a twoją tożsamością jako osoby z indywidualnym celem i zainteresowaniami, oraz celami, które sprawiają, że twoje serce śpiewa:

Zanim zaczniesz się zbytnio martwić o przyszłość, uznaj, że jest to zarówno początek czegoś nowego, jak i koniec. Spójrz na to, gdzie byłeś, zanim spróbujesz uporządkować to, dokąd zmierzasz. Zwolnij. Jest to czas na podsumowanie, na uporządkowanie swojej przeszłości, tak samo jak jest to czas na spojrzenie w przyszłość z odwagą i ekscytacją. Jest to zarówno czas wniosków jak i nowych początków. Śmierć twojej przeszłości musi być uhonorowana, abyś mógł naprawdę wkroczyć w następny etap. Bóg Janus miał dwie twarze właśnie w tym celu – aby patrzeć w przyszłość i w przeszłość.

Twoja tożsamość, podobnie jak codzienna rutyna i sytuacja mieszkaniowa, może się zmieniać. Nie jesteś już studentem. Zgodnie z wszelkimi oczekiwaniami kulturowymi nie jesteś już dzieckiem. A mimo to, jak większość twoich rówieśników, możesz nie być do końca pewien, kim jesteś.

„Udawanie radości przy innych (lub na mediach społecznościowych) jest szybką ścieżką do bezlitosnej depresji (i nie pomaga to również zdrowiu psychicznemu innych).”

Poświęć czas na uhonorowanie tego, co się skończyło. Daj sobie przestrzeń na żałobę i relaks. Pozwól sobie na sen, zabawę i wczucie się w swoje twórcze ja. Obejmij lęki, które mogą cię klepać po ramieniu, lub niepokój, który może ci burczeć w brzuchu. Spójrz na to wszystko w oczy i przyznaj, że to tam jest.

Ponieważ ten okres pomiędzy ma tendencję do bycia wszystkim o nieznanym, niewidzianym, nie-jeszcze zrozumianym, spróbuj nie chować się przed niepewnością. Udawanie, że wszystko jest w porządku, kiedy jesteś przerażony lub smutny, spowoduje tylko większą dezorientację. Możesz świętować ten czas, to pewne, ale jeśli nie masz ochoty na świętowanie, nie udawaj. Udawanie radości przed innymi (lub w mediach społecznościowych) to szybka droga do niekończącej się depresji (i nie pomaga to również zdrowiu psychicznemu innych). Jeśli zmagasz się z poczuciem życiowego celu, wiedz, że nie jesteś jedyny.

Zamiast tego, obejmij nieznane, tak jakbyś mógł, w rzeczywistości, owinąć swoje ciało wokół ciemności i pozwolić sobie zatonąć. Pozwólcie jej pożerać was i pożerajcie ją z powrotem, jakbyście byli kochankami lub przeciwnikami, którzy muszą się splatać, aby walczyć. Splączcie się z tą śmiercią starych rzeczy, abyście mogli szybciej i prawdziwiej znaleźć drogę do waszej nowej tożsamości po drugiej stronie.

Praktycznie rzecz biorąc, kiedy ludzie pytają was, co robicie dalej ze swoim życiem, powiedzcie im, że nie jesteście do końca pewni. Powiedz im ze spokojnym sercem, że jesteś w okresie liminalnym, stanie przejściowym, że żegnasz się z jedną tożsamością i zaczynasz tworzyć następną.

Wtedy możesz spać. Odpocznij. Nabrać perspektywy na to, co robiłeś w szkole przez ostatnie dwie dekady. Czytaj doskonałe powieści, które obudzą Twoje serce i sprawią, że czas zniknie. Spędzaj czas na łonie natury. Słuchajcie muzyki. Pływaj w słodkich wodach. Twórz sztukę. Pisz pamiętnik. Płacz. Tańcz. Jeśli jesteś jak większość współczesnych ludzi, twoja lewa półkula mózgowa właśnie przeszła życiowy trening. Pozwól jej odpocząć. Daj swojej prawej półkuli mózgu – swojej artystycznej, ciekawskiej, pomysłowej jaźni – trochę uwagi dla odmiany. Poświęć uwagę swojemu ciału w imię miłości, a nie rzeźbienia czy robienia zdjęć.

Przypomnij sobie, jak się bawić. (Bez pomocy alkoholu czy narkotyków.)

Gdy ogarniesz niepewność i pozwolisz, by twoja tożsamość była w ciągłym ruchu, powoli zaczniesz zbierać siebie na nowo. Będziesz pamiętał w kawałkach, kim jesteś u swoich korzeni i kim chcesz być. Zauważ ludzi, którzy są dalej w życiu, którzy sprawiają, że twoje serce się rozpromienia. Dowiedz się o ich podróżach. Rób notatki na temat tego, co w nich jest, co daje ci nadzieję. To wszystko pomoże ci sprecyzować, kim chcesz być i kim już jesteś.

Spójrz na świat i zobacz, jakie kwestie społeczne chwytają cię za serce. Następnie poświęć czas na zauważenie tego, co naprawdę przynosi ci radość, bez presji czy oczekiwań. Zobacz, gdzie te rzeczy mogą się pokrywać. Nie przyspieszaj tego procesu.

„Poświęć uwagę swojemu ciału z miłości, a nie rzeźbiącemu czy fotografującemu.”

Feministyczna poetka Audre Lorde rozpoczyna swój esej „Poezja nie jest luksusem” od tego wspaniałego spostrzeżenia: „Jakość światła, przez które przyglądamy się naszemu życiu, ma bezpośredni wpływ na produkt, którym żyjemy, i na zmiany, które mamy nadzieję wywołać poprzez to życie.”

Czy to poprzez psychoterapię, oddany dziennik, czy regularną praktykę artystyczną, eksplorację siebie, swojej osobowości, przeszłości, upodobań i niechęci, marzeń i nadziei, seksualności i fizyczności, przodków i celów na przyszłość, zaczynamy odkrywać strukturę inaczej niezbadanej ścieżki wchodzenia w dorosłość.

Nie unikaj samotnego czasu, bez urządzeń i towarzystwa. Jak napisał wielki poeta Rainer Maria Rilke: „Twoja samotność będzie dla ciebie oparciem i domem, nawet pośród bardzo nieznanych okoliczności, i z niej odnajdziesz wszystkie swoje ścieżki.”

Odkryj na nowo swoją radość, wpatrując się głęboko w nieznane, bez poczucia winy, wstydu czy oczekiwań. Jest to najwspanialsza rzecz, jaką możesz zrobić dla siebie. A jeśli naprawdę zamierzasz pomóc reszcie z nas przejść przez ten pogmatwany świat, to jest to największa rzecz, jaką możesz dla nas teraz zrobić.

Satya Doyle Byock MA, LPC jest właścicielką Quarter-Life Counseling i psychoterapeutką w prywatnej praktyce w Portland, Oregon. Uczy i pisze na tematy związane z dojrzewaniem i psychologią jungowską. Jej teksty ukazywały się w „Psychological Perspectives”, „Oregon Humanities” i „Utne Reader”.

Poglądy wyrażone w tym artykule mają na celu uwypuklenie alternatywnych badań i zachęcenie do rozmowy. Są to poglądy autora i niekoniecznie reprezentują poglądy goop, i służą wyłącznie celom informacyjnym, nawet jeśli i w zakresie, w jakim ten artykuł zawiera porady lekarzy i praktyków medycznych. Ten artykuł nie jest, ani nie ma na celu być, substytutem profesjonalnej porady medycznej, diagnozy lub leczenia i nigdy nie powinien być oparty na konkretnych poradach medycznych.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *